Kiedy myślimy o zakupie sztuki od razu atakują nas pytania. Wypowiedzieć je na głos nieswojo, a przecież siedzą w głowie, nurtują i paraliżują ostateczną decyzję. Nagła odpowiedzialność przeraża i stawia do pionu. Tutaj przydałby się sztab doradców, ale przecież nie wyskoczy nam jak spod ziemi Hugh Grant z „Drobnych Cwaniaczków” i nie każdy ma telefon do Andy Rottenberg. No więc co robić? Na początek wziąć głęboki oddech a następnie spokojnie przeczytać ten tekst.
Czy praca jest warta swojej ceny i czy jej wartość będzie wzrastać oraz czy praca będzie pasować do mojego domu? Zakupy sztuki często traktuje się jako inwestycję, gdyż nie jest to przedmiot, który się zużywa z czasem, a wręcz przeciwnie, jego wartość symboliczna powinna wzrastać. Drugie pytanie również wydaje się banalne, aczkolwiek jest równie zasadne: czy obraz nam się kiedyś „zwróci”. Niezależnie od naszych planów inwestycyjnych, które zwykle ciężko przewidzieć jak się nie ma mieszanki genów Gates’a i Zuckerberga, najważniejszą zasadą dotyczącą zakupu sztuki jest: Czy praca nam się podoba. Sztuka musi się podobać, a nawet więcej: Powinniśmy się w niej zakochać, myśleć tak intensywnie jak o najbardziej wyczekiwanej randce życia. Nie ma się o co martwić. Niezależnie od koloru kanapy czy dywanu, na ukochaną pracę – obraz, fotografię czy plakat zawsze znajdzie się miejsce. A jeśli nasze uczucia są ledwo ciepłe, to nawet najlepiej dopasowany do wnętrza obraz może doprowadzić do rychłego miłosnego rozczarowania tak samo jak kiepska randka.
Inaczej rzecz się ma, jeśli sztukę kupujemy komuś. Wtedy najważniejszym wyznacznikiem są gusta otrzymującego prezent. Jeśli jego dom to minimalistyczna kompozycja, a na półkach stoją albumy o sztuce abstrakcyjnej to na pewno adresat naszego prezentu nie będzie zadowolony z Kossaka bądź stuletnich koni w galopie! Druga ważna rzecz to format pracy. Wiadomo, że liczy się gest, ale jeśli sprezentujemy obraz metr na dwa, możemy tylko narobić komuś kłopotów aranżacyjnych (tym bardziej jeśli nie trafimy w gusta obdarowanego). Nie pozwólmy, aby nasze skrupulatnie wybierane dzieło od razu lądowało w czyjejś piwnicy albo stało się przyczyną rozwodu (w przypadku modnych ostatnio zakupów sztuki na prezenty ślubne). Lepiej kupić pracę mniejszą, ale taką, na którą znajdzie się miejsce u kogoś w domu.
Gdzie kupujemy dzisiaj sztukę? Jeśli interesuje nas sztuka dawna najlepiej śledzić rynek aukcyjny. Można tam dostać mnóstwo obiektów kolekcjonerskich – od biżuterii, srebra, po ryciny i płótna. Szukając sztuki współczesnej warto się wybrać do galerii prywatnych, reprezentujących artystów, lub bezpośrednio do nich jeśli z nikim nie współpracują. Mamy wtedy pewność, że praca jest zakupiona na rynku pierwotnym, dzięki czemu ma najlepszą cenę. Galerie prywatne to idealne miejsce dla osób, które zanim zdecydują się na zakup, chcą zadać mnóstwo pytań. Pracownicy (na ogół sami galerzyści) zawsze znajdą dla nas czas na rozmowę, oprowadzenie po wystawie, a często też na pokazanie innych artystów, schowanych na zapleczu. W takich miejscach można spotkać nawet Hugh Granta polskiego galernictwa.

I ostatnie, najważniejsze pytanie. Czy kupowanie sztuki to zawsze musi być droga do wyczyszczenia naszych portfeli? Trochę musi, w końcu płacimy za ładunek kulturowy, który nie zużyje nam się po sezonie. Choć prawda jest taka, że dobrą sztukę można kupić nawet za przysłowiowy grosz (kilkaset złotych). Nie musimy zaczynać kolekcjonowania od wielkich XIX-wiecznych płócien w złotych ramach. Niech te, póki co, wiszą sobie spokojnie w muzeach. Jeśli interesuje nas sztuka współczesna to zawsze można kupić pracę, która będzie występować na przykład w edycji, czyli w kilku egzemplarzach. Jest ona limitowana i sygnowana, ale dzięki temu że występuje w serii, zawsze można liczyć na niższą cenę. Także fotografie czy plakaty, nawet starsze – z lat 60. czy 70. można kupić już za kilkaset złotych. Z kolei rzeźba czy płótno, które występują na ogół tylko w jednym egzemplarzu, podpisane są większą ilością zer. Jeśli podoba nam się trochę większa i droższa praca, szczególnie jeśli kupujemy ją dla kogoś, warto zastosować starą, sprawdzoną zrzutkę (szczególnie w przypadku prezentów ślubnych).
Kolekcjonowanie jest zajęciem elitarnym i niekoniecznie zależnym od kryterium finansowego. Stoi za nim fascynujący świat sztuki, który można zgłębiać w nieskończoność, niezależne od częstotliwości zakupów. Prawda jest taka, że otaczanie się sztuką jest zawsze w cenie!